Tadziu był terrorystą. Codziennie wracał pijany i jak wściekła ameba wtaczał się po schodach na piętro atakując i wyzywając każdą napotkaną osobę. Potem siadał w pokoju i zaczynał wylewanie żółci, na każdego, na kogokolwiek, na losowo wybraną osobę. Tadzio rzucał się z łapami, jak ktoś mu odpowiedział.
Tadziu, jak już sprawa w końcu trafiła „na górę” mówił, że on nigdy nic, że my wszyscy kłamiemy.
Tadziu jest po wylewie.
Tadziu, chyba „za karę” albo raczej, żeby przestał pić, na 10 dni trafił do szpitala.
Tadziu wrócił ze szpitala w takim stanie, że chyba przeniosą go na dół, bo nie ma siły chodzić po schodach, przewraca się, dzisiaj pomagałem mu ścielić łóżko, bo nie był w stanie zarzucić koca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz