Naprawdę wielu
"Dobry wieczór we Wrocławiu" witał ciepły neon Grzegorza, gdy ten opuszczał dworzec. Zgłodniałe, nienasycone miasto żywych dusz, w którym ludzie uśmiechają się do siebie i rozmawiają bez skrępowania na ulicach. Często na tych ulicach napotykali na siebie ludzie, którzy właśnie się modlili lub medytowali, patrzyli sobie w oczy rozumiejąc i śmiejąc się z tego.
Grzesiek obiecał sobie, że już nigdy z własnej woli tam nie pojedzie. Zbyt dużo zła i nieszczęść tam na niego spadło. Właściwie nigdzie już nie pojedzie. Chyba, że Olga mu wybaczy (znowu)., co już się przecież zdarzało, wtedy wróci chodźby w trampkach zimą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz