wtorek, 12 lutego 2019

leaving las vegas

  To była kumulacja. Piłem codziennie dużo wódki, gdyby nie ona, powiesiłbym się. Straciłem przez nią lokum.W kieszeni miałem 1000zł. Na przystanku kolejki miejskiej siedziałem i atakowały mnie głosy. Przechodził obok jakiś pijaczek, dałem mu 50zł i błagałem, żeby przyniósł wódkę. Po paru minutach wrócił.

  Obudziłem się w nieznanym miejscu. Na pytanie "gdzie jestem" odpowiedziano mi "w izbie wytrzeźwień". Po kilkunastu godzinach męczarni, wypuścili mnie

  Z facetem tam poznanym pojechałem do niego do domu, gdzie piliśmy dalej. Jego żona wróciła z pracy, zobaczyła nas i zadzwoniła po policję. Policjanci mnie spisali i zostawili tak na ulicy. Siedziałem na krawężniku i walczyłem ze swoją duszą przeklętą.

  Miałem jeszcze 800 zł. Znowu poprosiłem o wódkę mężczyznę z ulicy. Przyniósł.

  Obudziłem się znowu na izbie wytrzeźwień, już bez kasy, ktoś mnie wyzerował. Tym razem zgłosiłem, że słyszę makabryczne głosy, że chcę do szpitala psychiatrycznego.

  Z którego wyrzucili mnie po dwóch tygodniach, a za co innego niż nie za alkohol.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz