Miałem może 15 lat. Zataczający się pijaczek zapytał mnie o drogę na ul. Nałeczowską. Pokazałem mu. Wysłałem go w przeciwną stronę.
Przez CB-radio ktoś pytał o drogę. To był chyba kierowca autobusu z ludźmi. Poprowadziłem go na najgorsze zadupie, jakie przyszło mi do głowy.
Bójka. Mojego kolegę i mnie zaatakowała trójka agresorów. Gdy jeden z nich umarł, kopnąłem go z całej siły w głowę. Z rozbiegu.
Okradałem rodziców, kolegów (rzucałem podejrzenie na kogoś innego), pracodawców i obcych ludzi. No to mnie też okradli, na gigancie, w listopadzie, mokro, zimno, zasuwałem bez kurtki.
A życiowo zostałem karmicznym skazańcem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz