piątek, 25 października 2019

Antychryst umiera zawsze dwa razy XVII

  Szpital znajdwał się na obrzeżach miasta, w dużym parku. Składał się z czterech wielkich gmachów, w których mieszkało około 200 pacjentów.

  Na ławce w parku, popijając piwo, siedzieli Krzysiek i Kamil.
- Mnie nic nie zrobią, ale ciebie pewnie wyrzucą, jak cię złapią - mówił Krzysiek do Kamila.
- Wiem, alemoże nie złapią. Ja wiem, że alkohol szkodzi,alepowiem, że tylko dzięki niemu ze sobą nie skończyłem.
- E tam, tak sobie wmawiasz, żeby usprawiediwić picie. Jesteś po prostu alkoholik.
- Teraz, po takiej ilości wódki, którą w siebie wlałem, na pewno tak. Ale gdyby nie moja "dolegliwość" nie piłbym wcale.
- Jasne, "dolegliwość".
- Zaczyna się od tego, że kolory stają się jaskrawe. Wtedy zaczynam się bać. Potem przychodzi to, co Wolecki nazwał "dekompozycją", a ja mam na to własne, brzydkie słowo. Zmieniają się wymiary. Czas staje się przestrzenią, przestrzeń staje się słowem, słowo pomieszczeniem, w którym się znajduję, pomieszczenie znowu w czas. Może trwać to 15 minut albo 6 godzin. Treść wszystkiego to tylko śmierć śmierć i śmierć. - opisywał Kamil swoją "dolegliwość".
- No ale trwasz, jakoś sobie z tym radzisz.
- Gdzie tam.
- Wygrywasz, dopóki żyjesz jesteś górą.
- Wnerwia mnie takie gadanie. To samo mówi psycholog. "Przetrwał pan, zwyciężył pan. A to po prostu chwilowo przestali mnie kopać.
- Kto cię kopie?
- Nie uwierzysz.
- Spróbuj.
- Ludzie z zaświatów. Fałszywy prorok. Synagoga szatana.
- Ale chrzanisz.
- Wiedziałem, że tak zareagujesz. Trzeba było nie pytać.

Dopili piwo.

- Chodź, wracamy.

* * *

  Przy wejściu wpadli na Woleckiego. Ten wciągnął powietrze i pyta:
- Gdzie panowie byli?
- A tu. Na ławce w parku.
- Czemu czuć od panów alkohol?
- Panie doktorze, skąd alkohol, nic nie piliśmy.
Wolecki popatrzył na nich podejrzliwie i poszedł dalej. Krzysiek i Kamil odetchnęli z ulgą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz