Ten dzień zaczynał się znacząco.
Słońce wstało niechętnie i jakby w strachu.
Niebo był sine, niespotykanym odcieniem.
Wiatr psuł fryzury i zrywał nakrycia głowy.
Ludzie, zwierzęta, owady i wszelkie Storzenie od rana było podenerwowane.
Morze wściekle waliło o brzeg.
Stare strachy straszyły jakby mocniej.
I tak do wieczora, aż... gdy nagle... znienacka...
Nie stało się nic.
Całe Stworzenie dzienne nie dowierzając, ale z ulgą, poszło spać i o dziwo zasnęło wcale nie tak późno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz