W tym szpitalu telefony pacjenci mogą dostać tylko między godzinami 15:00 a 17:00. Wielu próbuje kombinować i jakoś je przemycać, chować. Marian, 20 rok na internacji psychiatrycznej trzyma swój w torbie, ukryty pod ubraniami, z wyłączonym dźwiękiem. Marian 20 lat temu pobił policjanta. Orzeczono mu niepoczytalność, więc ukarać go nie było można, ale uznano za potencjalnie niebezpiecznego dla otoczenia i zamknięto na oddziale.
Mam laptopa a wiadomo jak laptop podwyższa jakość życia w psychiatryku. Przez jakiś czas. Historia się od tego laptopa zaczyna.
Palarnia to toaleta. Jest oficjalny zakaz palenia w szpitalach ale w psychiatrykach wprowadzenie tego byłoby sadyzmem. Żeby schizofrenik cierpiący w psychozie miał rzucić palenie jest rzeczą skrajnie niemożliwą. A przy likwidowaniu palarni, palacze po prostu przenieśli się do toalet, łazienek i do sypialń.
Nie jest to najgorszy szpital w jakim byłem. Suchowola po Gnieźnie ma mocne drugie miejsce.
Na dzień dobry, gdy kręciłem się po korytarzu jeszcze nie zapisany w dyżurce pielęgniarek, usłyszałem gromkie:
- Co tu kurwa łazisz, siedź na dupie i czekaj! - wielki sanitariusz z łysą głową i zabójstwem w oczach odgrywał właśnie jazdę na swym atrybucie władzy - mopie - i denerwował się, że zostawiam ślady na mokrej podłodze.
Rozmowa z lekarką.
- Czy mogę mieć laptopa?
- Absolutnie, zniszczą tu panu.
- Ale to na moją własną odpowiedzialność.
- Dobrze, zastanowimy się. Czy pana rodzice żyją?
- Żyją.
- Ma pan z nimi kontakt?
- Sporadycznie przez Internet.
- Więc mieszka pan w DPS, co to się stało, że się rodzina rozpadła?
- Nie chcę o tym mówić.
- Proszę powiedzieć, co namieszało się coś
- Można to tak nazwać.
Laptopa w końcu dostałem. Na własną odpowiedzialność. Na noc koniecznie trzeba zdać. Tak samo trzeba zdać odtwarzacz mp3, co odcina mnie od Trójki wieczorami, co boli. Na szczęście jest prąd w gniazdkach na sali.
Pielęgniarki jak tylko wyczują lęk i respekt u pacjenta, w ogóle nie patyczkują się z wyzywaniem pacjentów od najgorszych używając przy tym rynsztokowego języka. Chciałem nagrać jak wyzywa jedna jednego pacjenta, ale nie wyszło.
Marian ma układy z sanitariuszami, za lichwiarskie przebicie przynoszą mu wódkę. Jestem na oddziale 45 wkurwionych internowanych ludzi, którzy gdyby nie okazali się niepoczytalni, już dawno swoje wyroki skończyli by w normalnym więzieniu. Dodatkowo ze 20, w tym ja, jesteśmy na normalnym leczeniu. Jeden mój sąsiad odmawia codziennie różaniec. Drugi o mentalności zwierzęcia bez przerwy masturbuje się, ma ogromne przyrodzenie. Robi to codziennie. Kiedy nie może dojść, robi się czerwony i płacze, kiedy mu się udaje, jest radosny. To jego pielęgniarka wyzywa od debili i tak dalej.
Jest Wielkanoc, ksiądz odprawia mszę, ale nie idę, interesuje mnie wyżerka. Walczę o wódkę. Nie mam pieniędzy, ale kombinuję na sieci (mam laptopa), żeby mi ktoś przywiózł. Słyszę w głowie głos Niebieskiego: "będzie ci dane". I rzeczywiście, po chwili zgłasza się znajomy, który jest akurat w trasie niedaleko i chętnie przywiezie mi wódkę.
Przywiózł. Jestem szczęśliwy. Już za chwilę uwolnię swój umysł od pradżniowej klatki w którą się zaplątałem, przynajmniej na trochę. Poszliśmy do łazienki w której się paliło. Zapaliłem papierosa, zaciągnąłem się 3 razy, patrzę przez okno w drzwiach - masturbujące się zwierzę rzuca moim laptopem o ziemię, o ścianę, niszczy go dokumentnie. Niebieski w mojej głowie jest zadowolony z siebie. Zwierzę przywiązali do łóżka i dali mu zastrzyk z relanium. Jeden sanitariusz proponował, żeby ten zastrzyk zrobić mu w jądra. Ale drugi machnął ręką "za dużo ludzi patrzy". Zwierzę było bardzo nieszczęśliwe, bo nie mogło sięgnąć przywiązanymi rękami do swojego penisa, więc z masturbacji nici. Upiłem się kosztem komputera, a skąd nowy w szpitalu?
Ten od różańca stwierdził na obchodzie, że widzi na ścianie obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Lekarze orzekli: no tak, schizofrenia, urojenia i halucynacje. Ja nie widziałem tego obrazu, ale wierzyłem mu, bo mam swoje wizje. Przez kilka dni raportował Matkę Boską na ścianie, potem obraz znikł. Na drugi dzień przyszła wiadomość: facetowi umarła matka.
Dzień na oddziale to chodzenie z kąta w kąt, palenie kilogramów tytoniu, picie hektolitrów kawy i staranie się nie zostać małpą w małpiarni.
Na progu pokoju zabiegowego położył się jeden pacjent i płacze. Dlaczego płacze? Bo mu źle. Bo ciężko. Niektórzy tu powtarzają to często: "ciężko, ciężko".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz